Jesień w Norwegii przychodzi szybciej niż w Polsce. Z końcem wakacji i początkiem roku szkolnego od razu czuć chłodniejsze powietrze i zmianę światła. Dlatego tak bardzo doceniam każdą chwilę ze słońcem – spaceruję, chłonę te momenty, zanim nadejdzie długa zima, a dni staną się szare i krótkie.

Początek jesieni zawsze przywołuje we mnie wspomnienia z Polski. Wraca obraz dzieciństwa i szkoły – chwile, kiedy obkładałam zeszyty i książki, przygotowując się na pierwsze dni nauki. Do dziś powtarzam córce, że szkoła to piękny czas, za którym kiedyś się tęskni. Nawet podczas studiów, już jako dorosła, mogłam na chwilę wrócić do tamtych emocji – i poczuć się znów młodziej.
Uwielbiam też jesienne kolory i zapachy. To moment, gdy na nowo mam ochotę gotować i piec – wkrótce w domu uniesie się aromat cynamonu. ☺️ Jestem ciekawa, czy wy też macie swoje szczególne skojarzenia z jesienią?
Ten czas końca lata to dla mnie również koniec urlopu macierzyńskiego. Towarzyszy mi stres związany z powrotem do pracy. W Norwegii urlop macierzyński jest dość krótki – z jednej strony cieszę się, że mamy mogą szybciej wrócić do swojego rytmu i wyjść do ludzi, ale z drugiej pozostaje tęsknota za maluszkiem. My, mamy, często chcemy brać na siebie wszystkie obowiązki i mieć wszystko pod kontrolą. Uczę się teraz odpuszczać – wierzyć, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli na chwilę puszczę ster. 💛



